Otóż siedzę teraz w Lodomanii (pozdro dla wszystkich spotkanych po drodze!) i mam pewny problem etyczny, którym pragnę się podzielić :P
Czym jest jednostka w obecnym świecie świadomości zbiorowej? Myślę, że przed odpowiedzeniem na to pytanie, trzeba postawić pewne założenia i przytoczyć parę faktów. Zacznę od "Pro publico bono".
Stara łacińska sentencja, mająca dość lakoniczne i wdzięczne znaczenie : "Dla dobra ogółu". Tak, tak, w literaturze dość często spotkałem się z określeniami tego typu a także ze słynnym cytatem Cycerona: "leges omnium salutem singulorum saluti anteponunt" - "Prawo stanowi dobro ogółu nad dobro jednostki".
Ale! W tym miejscu zaczyna się moja rozkmina. Bo czyż ogół nie stanowią jednostki? Wiem, wiem, zapewne teraz zostanę zaatakowany argumentami typu "Nadinterpretujesz fakty" etc. Ale nie o to mi chodzi. Przez te rozważania mam zamiar odpowiedzieć na pytanie zadane na początku tego wywodu. Wracając do tematu, który trochę mi umknął. Otóż dobro ogółu (czyli zbioru jednostek) było zawsze ważniejsze od pojedyńczej jednostki, stanowiącej człon zdrowego organizmu. Lecz czy każda gałąź drzewa jest równoważna? Uważam, ze tak. Czemu? Każda jest w zasadzie autonomiczną częścią tego samego organizmu. Zapewne teraz większość z was powie, że gałęzie nie są autonomiczną częścią drzewa. Bo nie są. Gdzie tkwi rozwiązanie sprzeczności którą sam, celowo wprowadziłem? Ktoś z was widział kiedyś ukorzeniające się gałęzie? Część organizmu, która stała się samoistnym organizmem. Ale po cóż ta metafora z drzewem? Sam nie wiem, wydała mi się najbardziej właściwa, a jednocześnie dość specyficznie oddaje poruszony przeze mnie problem. Jednostka wyłamująca się z systemu tworzy własny system. Własne spektrum postrzegania otaczającej jej rzeczywistości. A czym jest dla nas ten system? Pokaźnym wzorem uporządkowanych danych. Pełnymi półkami zapełnionymi nakazami, zakazami, informacjami i przeróżnymi danymi, które tylko czekają by je studiować, uzupełniać bądź poprawiać.
Jednostki wybitne, postrzegają oczywiście ten system w trochę innym spektrum i same są przez niego inaczej postrzegane. Czemu? Bo jednostki wybitne, jak sama nazwa wskazuje, w pewnych aspektach życia doczesnego przekraczają to, co jednostki standardowe zwą normą, a gdy ona zostanie zaburzona cały system delikatnie zmienia swoje granice. Bo system ogółu jest na bieżąco aktualizowany przez kolejne jednostki, a jednostki wybitne naginają jego granice w dość specyficzny i bardzo zauważalny sposób.
Jaka jest więc rola jednostki w społeczeństwie? Bardzo ważna! Każda jednostka wnosi do społeczeństwa pewne novum, strefę sacrum wypełnioną jej własnymi przemyśleniami, wierzeniami i uczuciami. Nowa teza jest prosta. Jednostki tworzą społeczeństwo, będąc jednocześnie tworzone przez nie. A każda jednostka z osobna tworzy swoją własną wizję wszechświata.
Dodatkowo jest jeszcze jeden ważny problem, wiążący się bezpośrednio z tym tematem. Światy równoległe. Ktoś kiedyś słyszał o tym zjawisku? Jeśli nie, to zapraszam do zapoznania się z Tym, co przynajmniej w dużym przybliżeniu pomoże wam zrozumieć temat. Ja mam na ten temat swoją własną, chorą teorię którą się teraz z wami podzielę ;> Zastanawiałem się ostatnio ile, o ile rzeczywiście, istnieje światów równoległych. I doszedłem do zaskakujących wniosków, które większość z was powinna ze mną podzielić ;> Na styczeń 2011 istniało 6,9 mld światów równoległych. Pewnie większość już zorientowała się do czego zmierzam. Tak, tak, mam na myśli każde ludzkie istnienie. Teraz czas na parę argumentów. Ile Ziemii istnieje? Według was tylko jedna? Czy planeta, po której chodzi tyle ludzi, jest dla każdego z nich tym samym? Ja jestem prawie pewny, że nie. A jednocześnie jestem skłonny stwierdzić, że Ziemia jest tylko jedna. Czemu? Bo w znaczeniu fizycznym, istnieje tylko jedna. Ale dla każdego oznacza ona coś zupełnie innego, gdyż zależy to od jego światopoglądu, wyznawanych wartości etc. Każdy człowiek, nosi w sobie część świata, i to właśnie czyni każdy z tych małych światów światami równoległymi. Bo czy mój świat jest taki sam, jak ten daltonisty? Nie. W moim widzę kaskadę kolorów, mnogość barw. On zaś nie dostrzega tego piękna. Ja, gdy jestem smutny, idę się powłóczyć po mieście rozkminiając całą sytuacje, zaś jeden z moich znajomych histeryzuje i popełnia dużo błędów. Czy obydwoje żyjemy w tym samym świece? Uważam, że nie, obydwoje fizycznie istniejemy na tym samym globie, zaś każdy z nas ma swój mały świat w którym żyje. Każdy z nas go posiada! Wszystko zależy od naszej interpretacji otaczającej nas rzeczywistości.
No więc, czekam na wasze przemyślenia, które wywołały w was zupełnie !!trzeźwe!! rozkminy humanisty ;]
Ave!:)
Kapitalny tekst . Ale znów mam jeden wątek . Daltonista nie widzi świata czarno-białego , albo kolorów tylko i wyłącznie z szarymi i bladymi odcieniami. Nie jest z nami aż tak źle :)
OdpowiedzUsuń